|
Ragnarök Mazurska Flota Wikingów
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Leif
Częsty gość forum
Dołączył: 05 Lip 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 19:42, 31 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Zostałem brutalnie uświadomiony że 22-24 to święta.
Dzwoniłem do Jarmeryka i ustaliliśmy ostateczną (później już nie mam czasu więc kto inny musiałby ogarniać) datę na weekend 6-8 maja. 2011.
Za te zmiany przepraszam, i proszę abyście się określili.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Horik
Gość forum
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:12, 01 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Ja jak najbardziej jestem za. 6-8 maja mi pasuje, tylko w robocie ustalę sobie odpowiednio grafik i płynę z wami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lutek
Gość forum
Dołączył: 16 Wrz 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć:
|
Wysłany: Pon 12:55, 04 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Wezme wolne w robocie i plyne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bjorn
Gość forum
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pon 14:12, 04 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Mi też pasuje:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasza
Gość forum
Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Nie 11:04, 17 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
mi tez chyba pasuje ;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leif
Częsty gość forum
Dołączył: 05 Lip 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Śro 11:17, 13 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
6-8.05.2011 – „Rejs na Wyspę Duchów”
Od dawna w mojej głowie powstawał pomysł uaktywnienia poza sezonem łodzi, które po dorocznym rejsie smętnie stoją w szkutnik wysychając i czekając na kolejny spływ. Początkowo nasza wyprawa miała odbyć się wcześniej i miała wieść poprzez wartki nurt rzeki Drwęcy. Plany jednak uległy zmianie z powodów od nas niezależnych. W końcu po rozmowach z Wodzem Jarmerykiem ustaliliśmy że zwodujemy Mirosławę na wodach Jeziora Narie i popłyniemy na historyczną dla dziejów Floty Wyspę Duchów gdzie 40 lat temu wszystko się zaczęło.
W składzie: Leif, Bjorn, Lutek i Pan Kasza wyruszyliśmy więc rankiem dnia 6 maja z przystani znajdującej się w miejscowości Kretowiny. Załadunek łodzi na prowizoryczną lawetę i jej rozładunek na przystani nie sprawiły nam większego kłopotu, choć sama konstrukcja przyczepy, na której jechała Mirasława zdawała się wątpliwa. Zaufaliśmy jednak doświadczeniu Jarmeryka i po raz kolejny przekonaliśmy się że prowizoryczne rozwiązania są najtrwalsze. Po zwodowaniu łodzi okazało się, że drewno, z którego wykonano poszycie rozeschło się i popękało. Woda napływała w zastraszającym tempie, wręcz tryskając ze szpar. Od początku założeniem wyprawy był wysoki poziom historyczności i kameralny klimat. Przygotowaliśmy więc specjalne maskowanie dla niehistorycznych elementów wyposażenia, cały ekwipunek bezpiecznie załadowaliśmy na pokład i oporządziliśmy takielunek. Po ostatnich przygotowaniach chłopcy: Bjorn i Lutek zasiedli za wiosłami natomiast Kasza zajął się wybieraniem wody. Zasiadając za sterem obrałem kurs na Wyspę duchów oddaloną od naszej początkowej pozycji 2.80 km w linii prostej. Wiatr tego dnia wiał z północy dużą siłą dochodząc do 3’B. Przez długi czas zmagaliśmy się z falami próbując utrzymać kurs północny, wiatr jednak co chwilę na otwartej wodzie spychał nas ograniczając sterowność. Po około godzinie zmagania postanowiłem, że dobijemy do przystani aby odpocząć i opracować plan dalszej podróży, która przy sile napędowej dwóch wioseł i mocnym tego dnia wietrze stała się uciążliwa. Płynąc dalej wzdłuż linii brzegowej, chowając się przed wiatrem później zaś przez otwartą przestrzeń jeziora dopłynęliśmy do wyspy „Wielki ostrów”. Wyspa okazała się całkowicie dzika, miejscami podmokła. Pan Kasza postanowił spenetrować jej fragment, od tego zamiaru odwiodły go jednak całe chmary komarów. Czym prędzej ruszyliśmy dalej na północ opływając „Wielki Ostrów” od strony wschodniej.
Zbliżający się wieczór przyniósł osłabienie wiatru. Płynęliśmy ponownie przez otwartą toń jeziora bezpośrednio w stronę „Wyspy Duchów”. Owy skrawek lądu okalało gęste trzcinowisko i zarośnięta gęsto linia brzegowa bez widocznego dostępu. Opłynęliśmy całą wyspę wokoło w poszukiwaniu dobrego podejścia. Najgęstsze i najbardziej rozległe trzcinowiska napotkaliśmy po północnej i zachodniej stronie wyspy. Najlepsze dojście znaleźliśmy na północnym wchodzie, w miejscu wskazywanym przez Wodza. Nieopodal prastarej lipy dobiliśmy do brzegu pośród zwalonych pni i gałęzi drzew. Po zacumowaniu udałem się na oględziny. Wyspa jest niewielkim fragmentem lądu wyniesionym ok. 1-1,5m nad poziom wody. W całości porośnięta jest żyznym lasem liściastym z przewagą lipy oraz dębu a także olszy. Jest miejscem niesamowicie urokliwym, pełnym powywracanych pni wyjątkowo grubych drzew. Usiana wykrotami w blasku zachodzącego słońca zdała się być wymarzoną przystanią dla strudzonych wędrowców. Tak też musiało być 40 lat temu – grupa młodych ludzi zachwycona urokiem tego miejsca założyła tu osadę.
Na wyspie do dnia dzisiejszego rośnie olbrzymich rozmiarów lipa. Drzewo to widać na kronice filmowej z lat 70 z udziałem prekursorów floty. Dziś pień nosi ślady zmagań z burzom i bliznę po trafieniu piorunem, straciło też kilka konarów jednak nadal dumnie strzeże wyspy zasługując bez wątpliwości na miano pomnika przyrody.
Wypakowując nasze rzeczy na ląd przystąpiliśmy do rozkładania obozu. Prowizoryczne zadaszenie z płachty oraz ognisko, ciepła strawa i odrobina alkoholu po ciężkim dniu było tym czego najbardziej potrzebowaliśmy. Do późnej nocy na wyspie Duchów słychać było rozmowy i śmiechy załogantów.
Poranek okazał się wietrzny i chłodny. Mimo świecącego słońca pogoda nie sprzyjała nam po raz kolejny. Wiatr nadal pędził z siłą 2-3’B z północy. Postanowiliśmy że popłyniemy do „Zatoki księżycowej”, o której tak wiele słyszeliśmy. Obraliśmy więc ponownie kurs na północ, na wyspie zostawiając rozłożone obozowisko, do którego zmierzaliśmy powrócić na noc. Zmagania z wiatrem nie ułatwiało nawet trzymanie się pokrytej trzcinowiem linii brzegowej sąsiedniego przylądka. Płynęliśmy z nikła prędkością ledwo zachowując sterowność. Plusem było to że łódka powoli przestawała nabierać wody. Z wielkim trudem po kilu godzinach dopłynęliśmy do Wyspy bagiennej leżącej u wejścia na zbiornik „Ponary”. Odpoczywając tam, osłonięci od wiatru, w pełnym słońcu zacumowaliśmy do zwalonego pnia.
Niestety silny wiatr, który nabierał na prędkości w wąskim kanale tworząc efekt dyszy nie pozwolił nam osiągnąć upragnionego celu. Zdecydowałem że przy sprzyjającym silnym wietrze z północnego zachodu popłyniemy na żaglu ku Półwyspowi Kretowiny aby tam uzupełnić zapasy i na noc powrócić do naszego obozowiska.
Ruszyliśmy więc z początku półwiatrem prawego halsu na południowy zachód sterburtą mijając wyspę „Kacza Sralnia”. Gdy nabraliśmy wysokości pełnym fordewindem ruszyliśmy na południowy wschód. Silny wiatr wydął nasz żagiel zaś cały dziób z lekka uniósł się wpuszczając pod kil bąbelki powietrze. Łódka niemal ślizgała się po wodzie a załoga była uradowana jak mało kiedy. Z tą prędkością całą odległość pokonaliśmy w kilkanaście minut a dobijając do przystani w Kretowinach staliśmy się atrakcją dla tamtejszej ludności. Robiono nam zdjęcia i rozdawano cukierki, jeden starszy jegomość napomknął nawet, że dawno temu po tym jeziorze pływali wikingowie, uśmiech pojawił się na naszych twarzach – wiedzieliśmy o kogo chodzi i wiedzieliśmy, że to nam po tak długiej przerwie przypadł zaszczyt żeglowania po Narie, jako kontynuatorom tradycji Floty Jarmeryka.
Lutek i Pan Kasza szybko uzupełnili nasze zapasy w pobliskim sklepie i ruszyliśmy ponownie na wyspę duchów, aby spędzić tam kolejną i ostatnią już noc. Rankiem następnego dnia przyszła pora na powrót. Zapakowaliśmy więc bagaże i przy słabym, ale sprzyjającym wietrze z północy na żaglu ruszyliśmy na przystań z której dwa dni wcześniej wyruszyliśmy.
Wyprawa była świetną przygodą a jednocześnie dzięki niej mogliśmy się poczuć jak prekursorzy, którzy zapoczątkowali działalność odtwórczą epoki wikingów w Polsce ponad 40 lat temu. Płynąc tym szlakiem, czując w żaglu siłę tego wiatr i atmosferę Wyspy Duchów wiedzieliśmy że jeszcze tam wrócimy!.
By. Leif
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|